Las, do którego w lecie latałyśmy z przyjaciółką na jagody.
Kawałek skałek, które kiedyś nie były porośnięte trawą. Dziadziuś zabraniał mi na nie chodzić, ale i tak w ukryciu i wielkiej tajemnicy tam chodziłyśmy.... czytać książki. U podnóża rosły najpiękniejsze kwiaty w całym Zadrożu. Rumiany, dzwonki, dziurawiec i wiele innych. Rosła tam najcudowniej wyglądająca dzika róża.
Zimą tylko raz odważyłyśmy się zjechać stamtąd sankami, a potem przez kilka tygodni ukrywałyśmy siniaki.
Szkoda, że nasza przyjaźń nie przetrwała do dziś...
Pszenica ciągle tak samo wybarwiona na zielono
Ziemniaki nadal w fazie kwitnienia obsypują się białym kwieciem
A polne kwiaty są niezmiennie piękniejsze niż te "wystylizowane" z kwiaciarni
po raz pierwszy od wielu lat w tym roku nie pójdę na jagody... :(
OdpowiedzUsuńNiby wszystko tak samo a jednak...........
OdpowiedzUsuńEch, ja jako dziecko z blokowiska nie mam takich wspomnień. Ale kocham takie przestrzenie jak na zdjęciach i wszechobecną zieleń.
OdpowiedzUsuńO tak ja wciąż pamiętam tamte uczucia!!!I tęskno mi za nimi.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUfff, a ja zawsze myślałam że coś ze mną nie tak bo się zachwycałam polami kwitnących ziemniaków :)
OdpowiedzUsuńDo mama_pietruszki - zachwycają mnie różne rzeczy na tym świecie. Wiem, że większość z nich może wydawać się dziwna dla ogółu. Pozdrawiam bratnią duszyczkę.
OdpowiedzUsuńNo tak, wspomnienia ... mnie coraz częściej coraz więcej i coraz intensywniej dopadają (to z racji wieku podobno a ja już ileś tam mam:)). Większość dzieciństwa na wsi spędziłam więc te wspomnienia tam uciekają ... kto się wychował na wsi ten wie jakie wspomnienia są cudowne:)
OdpowiedzUsuńCo do zachwycania się różnymi rzeczami na tym świecie to mam tak samo ... może zachwyt np. nad pięknym pająkiem dla kogoś jest dziwactwem ale nie dla mnie. Może jakimś ,,powrotem,, do dzieciństwa jest mój ogród i roślinki, które babcie siały i sadziły ... może:)
Asiu, ja moje mydełka robiłam na wyczucie ... pamiętam, że mnie masa też dość szybko zastygała ... od czego to zależy? może od ilości wody a czasem od mydła (ja tarłam mydła zapachowe, wody dodawałam, na ogniu rozpuszczałam i do foremek ,,ładowałam,,).
Miłego dnia całego życzę:)
Ja mydło tylko przerabiam ze sklepowych-zapachowych (raz ,,Jelenia,, użyłam ale mydełka śmierdziały) ..... do ręcznie robionego są specjalne półprodukty (chyba to są mydła w płynie ... i inne). Jak już mydełko potrę na tarce to dolewam tyle wody by była raczej gęsta masa ... tak na wyczucie ... nie stawiam garnka bezpośrednio na ogniu tylko na drugi garnek z gotującą się wodą .... tak długo gotuję aż się dobrze mydło rozpuści ... garnka nie zdejmuję z ognia jak napełniam foremki by nie zastygło w garnku.
OdpowiedzUsuńLinki do ,,mydlanych,, blogów Ci podam:)
http://thesoapbar.blogspot.com/
http://jaboncasero.blogspot.com/
http://soap-nsk.blogspot.com/
Ale piękne kwiaty znalazłaś :o
OdpowiedzUsuńPrzyjażń to piękna sprawa moja z dzieciństwa i lat młodości też nie przetrwała a szkoda bo wspomnienia tez mam piękne;((dobrze że mieszkam na wsi takie widoki radują me oczy na co dzień;)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń