środa, 31 sierpnia 2011

O UPIĘKSZANIU KOSZYKA WIKLINOWEGO - tutorial

Mam koszyk wiklinowy a w nim bieżącą robótkę. Postanowiłam upiększyć mój koszyczek.

1. Potrzebne materiały:

  • koszyk wiklinowy z okrągłym dnem

  • tkanina (np. bawełna, len, płótno)

  • narzędzie tnące (nożyczki, nóż obrotowy)

  • urządzenie szyjące (maszyna do szycia)

  • nici, tasiemka

  • głowa na karku i względny spokój

2. Mierzymy koszyk:

do uzyskanego wymiaru PROMIEŃ PODSTAWY dodajemy zapas na szwy (1 - 2 cm)
do wymiaru WYSOKOŚĆ dodajemy zapas na szwy oraz zapas na wywinięcie (moja wyściółka jest zrobiona z tkaniny z gotowym brzegiem)
do wymiaru OBWÓD dodajemy zapas na szwy

UWAGA!!! zamiast mierzyć dno koszyka można postawić na tkaninie i odrysować.

3. Kroimy tkaninę: 
  • wycinamy okrąg (na dno)

  • wycinamy prostokąt (na boki)

4. Szyjemy, a to nie taki proste, bo wykrojone dno ma mniejszy obwód niż długość naszego prostokąta
  • żeby było pięknie i prosto: robimy marszczenie bierzemy prostokąt i na dłuższym brzegu przeszywamy bardzo rzadkim ściegiem, potem łapiemy za nitkę górną i marszczymy materiał


  • składamy wycięte kawałki prawymi stronami do siebie, regulujemy nasze marszczenie i fruuuuu zszywamy na maszynie


  •  zszywamy bok prostokąta (czyli po wysokości koszyka)

5. Ubieramy koszyk:


i przywiązujemy wstążeczkę


6. Wprowadzamy lokatorów do nowego mieszkanka


czwartek, 25 sierpnia 2011

POSZŁOooo .... CAŁĄ SERIĄ

Co jakiś czas mamy w domu "sądny dzień". W taki dzień wszystko idzie jak po grudzie. Tak koło 15.00 każde z nas niecierpliwie kontroluje godzinę na zegarku "Oby do wieczora!!".

Dziś poszło seryjnie:
1. Małgosia zaczęła dzień o 3.00 nad ranem, jeść nie chciała tylko pić. Myślałam, że zaśnie a Ona kopyrtnęła się na brzuszek i gaworzy coś po swojemu. Widząc, że Mama nie reaguje zaczęła po polsku gadać "mama" tym swoim słodkim głosikiem. Tatuś w pracy, więc znikąd pomocy i wybawienia. Modląc się w duchu, żeby Franio się nie obudził, urządzałam zabawy z Małgonią. Rano pojawił się Tatuś i rozbrajająco zapytał: "A co to moje kobitki już wyspane?" Miałam chyba błyskawice w oczach, bo zmył się do łazienki.

2. Franio zrzucił skrzynkę z pelargoniami. "Tak pięknie leciała!" - stwierdził Bartko, który był akurat na placu zabaw i obserwował lot moich pelargonii z czwartego piętra. "Normalnie hardcore". Moje pelargonie "sięgnęły bruku" skąd zostały przeniesione wraz z resztkami skrzynki na mijesce spoczynku (czyt. śmietnik). Pewnie jeszcze przez kilka dni będzie się o latających pelargoniach gadało na osiedlu ;(

3. Po upraniu sukienki z dzianiny zrobiły się zacieki. Popłakałam się nad sukienką i teraz ją namaczam. W wodzie, nie we łzach własnych oczywiście :)

4. Bartko wybierał się do fryzjera 1,5 godziny. (cytaty szczątkowe:
- Nie wiem do którego fryzjera mam iść,
-  Nie mam podkoszulka (czerwony??- zapytałam), Mamo! na taki upał czerwony?? Założył granatowy. Nie pytajcie o sens i logikę.
- Dostanę jeszcze kasę na coś do picia? Nie!!! (odpowiedziałam) - No pewnie, mam umrzeć z pragnienia u fryzjera.
Bartko wypatrzył fryzurę w necie, więc ja do Niego - Wydrukuj i pokażesz fryzjerce. - Mamo! Nie będę jak jakiś debil ze zdjęciem do fryzjera chodził. Wreszcie wydrukował. Fryzjerce powiedział: Jakoś tak, żeby było ładnie. Zdjęcia nie pokazał.
Wygląda inaczej i nie możemy się przyzwyczaić do nowego image Bartka.

5. Nasz pies Fikuś nie zdążył z potrzebą na spacer. Za to zdążył uciec pod stół jak zobaczył, że wchodzę do mieszkania ;) i nie odważył się wyjść.

6. Tato zabrał dzieci na spacer do koni. Małgosia w wózku, Franio na rowerze. Relaks!!W drodze powrotnej łańcuch w rowerze spadł i tata jedną ręką pchał wózek, w drugiej taszczył rowerek i Frania. Po dojściu pod blok Małgosia i Franek na zmiany marudzili. Ja już ogarnęłam dom i wyszłam odetchnąć świeżym powietrzem i lepiej by było jakbym siedziała w mieszkaniu.
Franio wywalił całą paczkę chrupek kukurydzianych, uciekał i tata Go gonił (nowa zabawa Frania). Wreszcie w celu ogarnięcia harmidru zaproponowałam: "Przynieś piłkę to będzie za nią ganiał" Pomysł super. Przed klatką obok pracownicy spółdzielni wykopali dół w celu dokopania się do rury kanalizacyjnej. Nie dokończyli, dół został otaśmowany i zastawiony ławeczką. Tato kopnął piłkę do Frania. Franio popatrzył na nas i z błyskiem w oczach, błyskawicznie kopnął piłkę prosto do tego dołu ( Na moje oko jakieś 2 metry głębokości). Już miałam ochotę krzyknąć GOOOOL, ale popatrzyłam na minę Męża Mego. Była bezcenna i wyrażała tak wiele :) Równie bezcenny widok wydobywania piłki z wykopu. hahahaha

Myślałam, że to koniec "sądnego dnia", ale gdzie tam..... jeszcze podczas szycia żyrafy zapomniała o wszyciu ogonka. To chyba już koniec....

P.S. Czasami jest jeszcze gorzej....ale zawsze następnego dnia śmiejemy się z tych przypadków.

Wypoczęliśmy na Zamojszczyźnie...


... ale   te dzieci wysysają z nas  energię podobnie jak tamtejsze komary krew.

środa, 24 sierpnia 2011

DODATKI DLA MAMY I CÓRCI

Córcia na chrzcie wystąpiła w bucikach, nad którymi mama straciła tyle nerwów, że musiała je uspokoić szydełkowaniem. Nawlekałam koraliki na drucik miedziany srebrny, potem dość chaotycznie szydełkowałam. Jak już miałam kilka takich sznurów koralików to zebrałam je razem. Dość chaotycznie skręciłam, dodałam zapięcia, zawinęłam, owinęłam i naszyjnik gotowy. Takim samym sposobem powstała bransoleta.
Nie wiem dlaczego, ale marzyłam o zielonej biżuterii i rudych włosach (moich, nie Małgoni).




Moje najmłodsze słoneczka z buziami niewiniątek:



i chłopaki z błyskami w oczach (zaraz będziemy coś broić, już mamy plan"


Jak nie kochać takich roześmianych oczu?

wtorek, 23 sierpnia 2011

ŻYRAFA DO TARMOSZENIA

Pisał Jan Brzechwa:

"Żyrafa tym głównie żyje,
że w górę wyciąga szyję.
A ja zazdroszczę żyrafie,
Ja nie potrafię"

A ta żyrafa jest do ssania, tarmoszenia, przytulania i do kochania...




piątek, 19 sierpnia 2011

NASZA MAŁA CÓRECZKA...Małgorzata Izabela

Obiecywałam, że pokażę jak skończyła się moja walka z białym kordonkiem.
Nasza córeczka tak była wystrojona w dniu chrztu (na fotce brak bucików, które są u Mamusi w torebce):


na głowie miała frywolitkową opaskę:


a na zmianę jeszcze jedną sukieneczkę


Moja pierwsza praca frywolitkowa to wyżej pokazana opaska a druga to ozdoba na świecę


Każdy z gości dostał aniołka z podziękowaniami



Pogoda była cudna. Małgosia w kościele spała i otworzyła oczka tylko podczas polewania wodą, czyli w najważniejszym momencie.


p.s. Jak tylko upiorę sukienki to wystroję Małgosię i obfotografuję z każdej strony.

niedziela, 7 sierpnia 2011

...Moja córeczka

6 sierpnia pierwszy raz powiedziała "mama". Byłam zaskoczona i zupełnie nieprzygotowana, że stałam i patrzyłam na Nią z radością i niedowierzaniem. Małgosia się uśmiechnęła.

Chłopcy trochę później zaczęli mówić "mama". Najpierw gaworzyli "a guu" :)


Moja córunia...

piątek, 5 sierpnia 2011

WRESZCIE SŁONECZKO...

Drugi dzień nie pada deszcz!! Mam nadzieję, że w niedzielę będzie śliczna pogoda, bo o 13.00 zaniesiemy Małgosię do Kościoła. Już prawie wszystko przygotowane.
Moja walka z białym kordonkiem zakończona...
Efekty pokażę po niedzieli.

To fantastyczne mieć córkę... zupełnie inna radość niż ta z posiadania synków.