piątek, 30 września 2011

PANI JESIEŃ WKRACZA DO PEŁNEJ CHATKI

Rozgościła się w przedpokoju


do skrzynki powsadzała wrzosy


czyli już trzeba myśleć o prezentach pod choinką...


A Małgosia patrzy zaciekawiona co u niej na półeczce. Próbowała, kombinowała i wreszcie Jej się udało i już nie tylko leżenie i raczkowanie. Strzeżcie się szuflady pełne mamusinych skarbów!!


A ja nadal igłą TAPESTRY walczę....

niedziela, 18 września 2011

ŻYRAFY KOLOROWE

Powstały kolejne żyrafki dla dzieciaczków.
Pierwsza już pofrunęła, a  druga czeka na zapakowanie i wysłanie:


W przerwach szycia żyraf biorę igłę TAPESTRY i zgadnijcie co robię??

piątek, 16 września 2011

...miłość od pierwszego wejrzenia... Zamość

 Zakochałam się w Zamościu kiedy zobaczyłam go pierwszy raz. Spodobała mi się przestrzeń rynku (100 x 100m) i te niezwykłe kamienice z wpływami ormiańskimi (to te kolorowe i bogato zdobione), kamienice z podcieniami. No i te schody w ratuszu!!



Zamość zachwyca mnie za każdym razem, dniem i nocą. Piękniejszy jest z każdym naszym kolejnym przyjazdem. Gdybym mogła wybierać miasto do zamieszkania to postawiłabym na Zamość.
Ciekawa jestem jak za kilka lat będzie wyglądał Park, który właśnie jest remontowany. Niestety  nie będę miała porównania sprzed i po. Mam nadzieję, że M. wskaże mi różnice.

Zazdroszczę M., że chodził do szkoły, która mieściła się w murach Akademii Zamoyskiej



Franio wyszalał się na Rynku Wodnym. Świetne miejsce na upalne dni w mieście


Na Rynku spotkaliśmy przewodnika (to ta Pani z parasolką)


Urokliwe kamienice przed remontem


i niezwykłe poddasza (ciekawe czy ze świerszczem?)


oraz miejsca, które wyglądają jak pozostawione po Żydach (piękne!)


Podobno zmiany nie podobają się mieszkańcom. Jakby co porwą buławę od Zamoyskiego i pójdą na ratusz!!


a Zamoyski na razie patrzy na to wszystko z iście kamienną (odlaną w brązie) twarzą jak na hetmana przystało


My również przywieźliźmy z Roztocza opaleniznę brązową i ślady po "krwiopijczych" stworzeniach. Śmiałam się, bo nawet M. został pogryziony, a cały czas się chwalił, że Jego krwi nie czepiają się te stworzenia. Królów pewnie też ssały komary ;)

To co ruszacie na Zamość??

czwartek, 8 września 2011

środa, 7 września 2011

...O LEPIENIU GARNKA i TKANIU PASKA CZYLI JARMARK JAGIELLOŃSKI 2011

14 sierpnia byliśmy z M. w Lublinie na Jarmarku Jagiellońskim.


Różnorodność rękodzieła od małych aniołków przez koszyki wiklinowe do kowalstwa artystycznego. Było na co popatrzeć. Posłuchać też było co, bo w powietrzu unosił i mieszał się gwar ludności z różnych państw. Na scenie co rusz występowały barwne zespoły z różnych stron świata.






Można było skorzystać z uprzejmości rękodzielników i co nieco się nauczyć.

M. odważnie poszedł garnek ulepić:



I taki oto spodeczek dostałam i stoi dumnie na półeczce w moim kąciku.

Ja zaciekawiona co też ta Pani robi i jak:
...stałam, patrzyłam i pojąć nie mogłam.  Wreszcie Pani zaproponowała, że mogę spróbować. Ona mi pokaże co i jak! Gdyby jeszcze mówiła po polsku!! Posługiwała się pięknym rosyjskim językiem. M. rozumiał co mówi i tłumaczył. I tak z pomocą suflera wykonałam kawałeczek paska. Zajęcie to jest bardzo, ale to bardzo skupiające uwagę, ręce trochę bolą i plecy też...


Pierwszy raz byłam na Starówce w Lublinie.
Wyobrażałam sobie, że to miejsce podobne do Rynku w Krakowie. A tutaj zaskoczenie. Jest ciasno, ale przytulnie.

Kamieniczki są w opłakanym stanie, wołają o remonty natychmiastowe. Nie spodziewałam się tego absolutnie. Ma to swój urok, ale za kilka lat nie będzie to na pewno chluba Lublina a miejsce żałosne. Mam nadzieję, że władze coś z tym zrobią i Starówka odzyska porządny wygląd. Niektóre są odnowione i jeszcze bardziej eksponują się te zniszczone.


Mimo wszystko miejsce to magiczne...Z ogromną radością wrócę tam kiedyś. Może w tych oknach będą już szyby??

wtorek, 6 września 2011

...O PORZĄDKOWANIU

Pachnie jesienią, więc spacerowanie będzie coraz krótsze. Może więcej czasu na robótki.
W Pełnej Chatce wielkie porządkowanie przed jesienno - zimowym czasem.

SOBOTA: Na pierwszy ogień poszły wszelkie papierszyska (rachunki, gwarancje, itd.). Na każdy rodzaj mam pozakładane  koszulki foliowe (opisane) i włożone w grubaśny segregator. Bieżące odkładam razem i co jakiś czas układam tam gdzie ich miejsce docelowe. Efekt: pudło (po bananach chiquita) makulatury!

NIEDZIELA: Na drugi ogień poszły zdjęcia wywołane ostatnio i uzupełnianie albumików dzieci (jeszcze został Małgosi do doprowadzenia do czasu aktualnego).

PONIEDZIAŁEK: Rano dzieci były w miarę grzeczne i zajęte swoimi zabawkami to ja poukładałam kolorkami swoje tkaninki, bo mam plan...
Wieczorem miałam wenę podczas "Na Wspólnej" i "M jak miłość" i powycinałam bobinki, na które w towarzystwie Tomasza Lisa, Donalda Tuska i Adamka ponawijałam swoje mulinki (dużo ich nie mam).


Całe szczęście, że większość robótkowych rzeczy mam poukładanych, bo wyciąganie ich przy moich dzieciach oznacza bałagan totalny i tylko ewakuacja mogłaby nas wszystkich uratować.

WTOREK: przygotowuję niespodziankę...

Przede mną przegląd pawlacza, szaf i szafek ubraniowych - tego moje dzieci nie lubią chyba najbardziej ;)
Mąż już tęskni za spokojem i ciągle pyta mnie co teraz będę robiła (czyt. dziergała, szyła, wyszywała, itd.), bo wtedy przynajmniej jestem w jednym miejscu a nie wszędzie na raz :)

Lubię porządek, jak wszystko jest poukładane i odłożone na swoje miejsce. Wnerwia mnie jak sięgam po jakąś rzecz a jej tam nie ma i trzeba szukać. Niestety faceci mają inaczej, przynajmniej moi, więc cała nadzieja w Małgosi.

Czy Wy też lubicie porządkowanie i jak wszystko leży na swoim miejscu??


Chyba nie chwaliłam się jakie cudo dostałam od Lacrimy 

czwartek, 1 września 2011

...BO LINIJKA JEST ZA DŁUGA

Wielkie przygotowywanie do szkoły i pakowanie zakończyło się stwierdzeniem mojego synka "Bo ta linijka jest za długa!"
Linijka wcale nie jest długaśna, bo ma całe 20 cm, ale do piórników wleźć nie chce. W zeszłym roku szkolnym została podzielona na dwie przez mojego sprytnego syna.
Postanowiłam, że żadna linijka nie będzie mi psuć humoru i uszyłam piórnik.
No dobra, dwa piórniki.
Uszyłam je ze skaju, który przysłała mi pewna miła osóbka z forum SZYJEMY PO GODZINACH
W środku jest podszewka z dżinsu, żeby ostre kąty linijek nie robiły dziur.

1. mieści linijkę 16 cm, ołówki, długopisy i kredki (mój pierwszy piórniczek)


2. jest większy i spokojnie mieści: linijkę 20 cm, ekierkę, kątomierz, cyrkiel, ołówek, długopis i jest jeszcze dużooo miejsca.


Dziecko zadowolone i ja będę spokojnie spała.

Podczas szycia tych piórników korzystałam z tutoriala ----> TUTAJ UMIESZCZONEGO

Jedna z dziewczyn napisała, w komentarzach do poprzedniego posta, że robiła podejście do szycia i Jej nie wyszło. Ja też kilka rzeczy zepsułam, nie zawsze wychodzi mi tak jak chcę, ale bardzo się staram. Mój M. śmieje się jak odmierzam i kroję tkaniny, bo tutaj daje znać moje techniczne wykształcenie i odmierzam co do milimetra. ;) Uparcie twierdzę, że ma być dokładnie wymierzone!