niedziela, 30 stycznia 2011

O SZCZĘŚCIU CO NIEJEDNO MA IMIĘ....

Szczęście niejedno ma imię. Szczęściem może być przespana noc, śmiech dziecka, spacer w słoneczny dzień. Szczęściem może być kromka chleba na śniadanie, spotkanie z miłą osobą, wiadomość na którą czekaliśmy od dawna.

A to moje szczęścia. Czy domyślicie się, gdzie się ukryły w tym tekście??

Zaczęły się ferie!! Bynajmniej nie dla Rodziców, bo nas taryfa ulgowa nie obejmuje i tutaj nasuwają mi się na myśl słowa piosenki " bo dorosłość uderza w nas tak na ostro i wali prosto w ...."

Nasz Starszak ma ferie, więc wyrwał się spod skrzydeł Rodziców (upierdliwych-jak to nastolatki mawiają ). Znalazł przystań u Babci i Dziadziusia. Zostaliśmy w czwórkę i nadal jest "pełna chata". Nawet nie jest ciszej ani spokojniej haha! Pracy też nie jest mniej i chwała temu kto wymyślił pralkę automat, piekarnik, kuchenkę gazową i takie tam inne. Bez tych rzeczy byłoby krucho z nami Rodzicami.

Z okazji bez okazji zostałam wypchnięta za drzwi kuchni i szalał tam M.
Oprócz obiadu dostaliśmy pyszny, zdrowy deser z kaszą jaglaną, o której nie będę się tutaj rozpisywać. O jej dobrodziejstwie poczytacie w necie.


Smakowało pysznie!!!!

KASZA JAGLANA Z JABŁKAMI


1,5 szklanki kaszy jaglanej
3 szklanki mleka
3 łyżki masła
1/2 kg jabłek
2 jajka
1/2 szklanki cukru pudru
skórka z cytryny lub kilka kropel aromatu waniliowego

Kaszę wrzucić na wrzące mleko z odrobiną masła, gotować aż zgęstnieje. Jabłka zetrzeć na tarce. Masło utrzeć z cukrem i jajkami, wymieszać s kaszą i startą skórką z cytryny. Do wysmarowanej i wysypanej bułką tartą formy układać na przemian warstwę kaszy i jabłek. Na wierzchu ma być kasza. Zapiec w piekarniku.

Można dodać bakalie a przed podaniem polać jogurtem.






Wreszcie zdecydowałam się i pokażę Wam moje miejsce w "pełnej chacie". Tak naprawdę to nie jest ono moje do końca, bo mam współlokatora, co widać na fotkach. Nie dał się usunąć i musiał być na fotce!!

widok na całość:


na blacie:



na blacie w kącie



na górze



na dole



Wszystkie moje skarby są poupychane w najdziwniejszych miejscach, o których nie napiszę, bo Szanowny M. się dowie ;) Oficjalna wersja brzmi swoje włoczki i cały majdan mam w szufladach. I taka wersja jest fajna, ja udaję że tak jest a On udaje, że w to wierzy.





W nocy z wtorku na środę uszyłam pouch (z bawełny angielskiej) i świetnie się sprawdza jak Małgosia płacze. W pouch śpi spokojnie a ja mam ręce wolne. Czyt. mogę je włożyć do kieszeni.


Na dowód, że tam naprawdę jest Małgosia...


Jestem dumna z moich prostych szwów. M. się śmieje ze mnie, że w czasie mierzenia i cięcia materiału wyłazi ze mnie natura inżyniera. Podobno w krawiectwie nie trzeba co do milimetra, ale ja w to nie wierzę i mierzę :)
Bardzo się starałam ładnie uszyć i nawet szew francuski już umiem wykonać!!


A na koniec popatrzcie na paluszek Franusia a resztę opowiem.

"Tutaj będzie rosła zielona trawka
zanim urośnie Małgorzatka" 




P.S. Tak mi się spodobało określenie "pełna chata", że chyba zmienię nazwę bloga. Jak myślicie??

Dziękuję wam za odwiedziny i komentarze. Zawsze miło poczytać głosy z różnych stron świata.
W komentarzach padło pytanie "kiedy masz na to wszystko czas?" - odpowiadam - nie mam czasu tylko wszystko toczy się pięknie i jakoś tak układa. 



środa, 26 stycznia 2011

PRZYJDZIE NA TO CZAS

W czwartym miesiącu ciąży chwyciłam za szydełko i zrobiłam sukieneczkę. Na forum dziewczyny pisały, że będę miała córkę skoro taki wyrób popełniłam. Sukienkę popodziwiałam (kilka dni wisiała na klamce od szafy) a potem ją schowałam. 
I przyszedł na nią czas....




Zdjęcie jest fatalne, ale to sprawka pogody.

A w kuchni....
w sobotę ulepiłam 134 pierogi...

Znalazłam wreszcie (w necie) sposób na udane ciasto.

CIASTO NA PIEROGI

0,5 kg mąki z odrobiną soli do tego wlewamy wrzącą wodę i mieszamy nożem (chyba, że ktoś ma "niewyparzone" ręce, bo ja tylko aparat gębowy hahahha!!).
Złota rada zaczerpnięta z netu: Jesli jest za twarde (na pierogi ma być wolne) to dolewam wody, gniotę dalej, ciasto zabierze wodę, a jeśli zbyt wolne, to dosypuje maki, starając sie uzyskac odpowiednia konsystencje. Dobrze jest zostawić pod przykryciem na pol godz.

Z tej ilości mąki wychodzi około 50 sztuk pierogów.

Jako farsz dałam gotowane mięso z indyka i wołowinę (szponder).

Pierogi wyszły rewelacyjne, co potwierdzili mężczyźni w moim domu.







Od alex dostałam wyróżnienie, a właściwie to Małgosia dostała. Dziękujemy!



niedziela, 23 stycznia 2011

TULIMY TULIMY

Każdy lubi być tulony, głaskany... Kiedy urodził się Franuś zbyt długo zbieraliśmy się z kupieniem chusty i "zachustowaniem" Go. Za to kupiliśmy "wypasiony" wózek, który trzeba było staszczyć z ostatniego piętra, a później wytaszczyć na rzeczone ostatnie piętro. I nic to, że szukaliśmy najbardziej lekkiego. Mniej więcej na poziomie 2 piętra ręce odmawiały posłuszeństwa, dostawaliśmy wytrzeszczu oczu (sąsiedzi patrzyli na nas z pełnym zrozumieniem), na poziomie 3 piętra dochodził niedowład kończyn dolnych, a na ostatnim, czwartym twarz nabierała koloru ostrej czerwieni papryki, serce waliło jak młot udarowy. Nie daj Boże jak sąsiad wyszedł właśnie na spacerek i trzeba było Mu się ukłonić i wypowiedzieć magiczne "Dzień Dobry!" i do tego dorzucić uśmiech na twarz!! No, nie daj Boże!! Graniczyło to z wysiłkiem nadludzkim. 
Bywało i tak, że do wózka dorzucony był Franuś, no to wtedy objawy pojawiały się piętro niżej.
Chusta okazała się wybawieniem. Nie tylko objawy wspinania się po schodach minęły, ale nadeszła zima i o wiele łatwiejsze okazały się spacerki w chuście. Nosił przeważnie Tatuś, dumny!! A mamusia równie szczęśliwa zostawała w domu na chwilkę wytchnienia albo kroczyła obok Tatusia. A wózek? Wylądował w garażu, gdzie zbiera kurz chociaż jest zafoliowany.
 Franuś ( 1 rok i 9 miesięcy) teraz jest otwarty, towarzyski i pewnie po części to zasługa bliskiego kontaktu z Rodzicem kiedy przyszło Mu oglądać świat i poznawać Jego uroki (m.in. nadjeżdżający pociąg, samochód itd.). Ponadto jest dzieckiem spokojnym, nie krzyczy i nie biega po mieszkaniu jak z przysłowiowym "pęcherzem".
Małgosia też będzie noszona i już poczyniliśmy pierwsze kroki. Wskoczyła Tatusiowi do chusty, gdzie natychmiast zasnęła i natychmiast się obudziła po odłożeniu do łóżeczka.




Wcześniej pożegnanie z chustą przeżył Franuś. Czy aby na pewno nie będziemy Go motać? Nie wiadomo!



sobota, 22 stycznia 2011

BO DOBA ZA KRÓTKA

Natłok rożnych zajęć spowodował moje milczenie. W wolnej chwili zasiadam do maszyny, albo łapię druty w ręce i dziergam. Wpadam powoli w rytm i jeszcze trochę a zrobię grafik tygodniowy a wtedy wszystko będzie jak w zegarku, bo na razie jest jak w starym zegarku po moim dziadziusiu. Niby wszystko działa, ale jak się zatnie to "umarł kot w butach"




I tak udało mi się uszyć kotka, z którego nie do końca jestem zadowolona, bo chciałabym żeby był większy i lepiej trzymał się klamki.




Na osłodę dzisiejszego, szarego dnia polecam ciasto marchewkowe, wg przepisu


CIASTO MARCHEWKOWE


4 jajka
1 szklanka oleju
2 szklanki marchewki (utartej na tarce)
- || - mąki
- || - cukru
2 łyżeczki sody
- || - proszku do pieczenia
- || - cynamonu
szczypta soli
Jajka utrzeć z cukrem. Dodawać stopniowo mąkę, olej, sodę, cynamon i resztę. Piec w temperaturze 180 stopni około 40 minut.  Smacznego!







Mistrzem składania ubrań przed prasowaniem jest Franuś i w tej dziedzinie, jak to mistrz, jest bezkonkurencyjny!!






Mistrzynią zasypiania w mamusinych ramionach jest Małgosia i nic nie jest w stanie Jej przeszkodzić




Mistrzem w opiekowaniu się młodszym bratem jest starszy brat - Bartuś.



poniedziałek, 10 stycznia 2011

... BO ZIMA NIE ODPUSZCZA

W 2011 roku pierwsza robótka została wykonana dla Franusia. W skład kompletu wchodzą czapka, golfik - otulacz, rękawiczki.

Dane techniczne:
100 g włóczki KOTEK Z NOPAMI
druty 3,5 i 4,0

Dla siebie zrobiłam mitenki, takie najprostsze robione na okrągło drutami 4,0 z włóczki bez metki ;) Przydałby się jakiś "ozdobnik" w postaci kwiatka do nich, bo takie smutnawe są.

niedziela, 2 stycznia 2011

...choinkowo i ozdobniczo


Kilka prac na Boże Narodzenie 2010 i aniołek kupiony dla Małgosi na choinkę. Mamy taki domowy zwyczaj, że każdego roku kupujemy lub robimy nową ozdobę choinkową, która wisi na centralnym miejscu na choince. W tym roku jest to aniołek szklany.
Z tej kolekcji mamy
bałwanka - 2005, dom z masy solnej - 2006, bombkę zrobioną przez Bartusia w Fabryce Bombek - 2007, aniołka szydełkowego - 2008, gołąbka i aniołka porcelanowego - 2009

P.S. U nas pięknie sypie śnieg.

sobota, 1 stycznia 2011

...CZĘŚĆ ZALEGŁOŚĆI Z 2010 ROKU

Bardzo dziękujemy za wszystkie życzenia a tym samy za trzymane kciuki!!!


Nadszedł czas żeby zrobić porządki na komputerze, w zeszytach, notatnikach i wkroczyć w 2011 rok.

1. Chusta z ULTRA KASMIR HIMALAYA 100g, szydełko 3,5 ADDI


2. SWETEREK REGLANOWY DLA FRANUSIA z resztek Peonii



3. KOCYK DLA MAŁGOSI rozmiar 60 x 90 cm robiony z włóczek Super biała - podwójna nitka (100g), Sonia Light - żółty, podwójna nitka (100g), Malwa - zielona (150g), szydełko 3,0

cdn.


P.S. W Nowym Roku życzę Wam wielu wspaniałych projektów robótkowych, tylko pomyślnego wiatru co dmie w wasze żagle i jasnego światła latarni żeby szczęśliwie dobijać do brzegów ;)

Zaproszenie do zabawy u LACRIMY