piątek, 9 października 2009

MAMUSIA KARMIĄCA

Antoni Suchanek 1901 - 1982

O karmieniu piersią piszą na każdym kroku i wszędzie, a ja postanowiłam napisać po swojemu, bo to ciągle temat rzeka.

Pierwszego dziecka nie karmiłam piersią, dlatego już na początku kolejnej ciąży postanowiłam, że będę karmić piersią. Początki były trudne nie powiem, że nie. Już w szpitalu zaczęły się strome schody. Byłam po cesarce i dziecko do karmienia przynieśli mi po 2 dobach (koszmar!). Żałuję, że nie mogłam Go nakarmić zaraz po wyjęciu z brzucha. Czytałam,że w niektórych szpitalach tak można, ale nie w tym co ja rodziłam. Kompletna klapa! Przynieśli mi dziecko, zapytali czy to pierwsze. Na moją odpowiedź, że nie, położna stwierdziła to sobie Pani poradzi. Byłam zdumiona, bo pierwsze dziecko jest 10 lat starsze i chyba miałam prawo zapomnieć jak to się robi prawidłowo. Tym bardziej, że nie karmiłam. Po moich naleganiach i prośbach położna z wielką łaską pokazała mi co i jak. Potem zaczęły się bolące sutki i nawał pokarmu - same przyjemności. Pamiętam, że po pierwszym dziecku miałam zastój pokarmu i to bardzoooo bolało. Tym razem wiedziałam, że trzeba odciągać i odciągać a mimo to już miałam stan podgorączkowy. Nie poddałam się!!
W osłupienie wprowadzały mnie położne, które ciągle biegały z zapytaniem "czy dokarmiać dziecko?". Nie pytały czy sobie radzimy po cesarce z przewijaniem, karmieniem i odciąganiem, ale o dokarmianie regularnie co 2 godziny. Moje dziecko słabo przybierało na wadze i w ostatniej dobie przed wyjściem zagrożono mi, że nie wyjdziemy ze szpitala a jedyne rozwiązanie to właśnie dokarmianie. Zgodziłam się a to był ogromny błąd. Dziecko podobno przybrało na wadze, ale po powrocie do domu przeżyliśmy z Mężem najgorsze chwile. Malucha bolał brzuszek i okropnie płakał. Ja lałam łzy w łazience,  żeby nikt nie widział. M. wiedział i wspierał mnie. Potem zaczęły się kolki, noszenie na rękach i inne atrakcje, nigdy nie pomyślałam, że może lepiej karmić butelką.
Na początku karmienia Franio zasypiał już po kilku cmoknięciach i nie szło Go dobudzić. W takiej sytuacji odstawiałam Go od piersi a za pół godziny był wrzask i znowu to samo. tak było przez kilka tygodni. Miałam wrażenie, że maluch wisi na moich piersiach 24 godziny na dobę. Nie poddałam się, chociaż miałam gorsze chwile. Zalewało mnie mleko, nie miałam czasu na nic, sutki mnie bolały. Karmiłam "na żądanie".
Potem mojemu Franiowi się zmieniło i owszem spał przy piersi, ale ssał i trwało to nie raz i trwało (nawet godzinę!!). Wiem, wiem 20 - 30 minut to minimum. Jednak odstawienie od piersi równało się z wybudzeniem i płaczem. Myślę, że to przez kolkę. Przy piersi był spokojniejszy.
Mogłam zaaplikować Mu butelkę, ale tak bardzo tego nie chciałam.
Franio słabo przybierał na wadze, ale nasza pani doktór nie widziała w tym nic złego. Twierdziła, że przy karmieniu piersią tak się zdarza, a On to wszystko nadrobi. Miała rację, bo teraz mam 5,5 miesiąca i waży 7kg.

Przetestowałam kilka rodzajów wkładek laktacyjnych (jednorazowych i wielorazowych). Najlepsze okazały się wkładki JOHNSON'S BABY (rano nie budziłam się zalana mlekiem)
a najgorsze BELLA (przemakają)

Mam też wielorazowe AVENT, które zakładam na dzień i specjalnie nie jestem zadowolona. Jak wychodzę z domu dla pewności zakładam JOHNSON'S BABY.

Od 3 dnia karmienia stosuję osłonki na piersi firmy AVENT. Dowiedziałam się o ich istnieniu od koleżanki mojej współlokatorki na sali poporodowej. Są świetne jeśli:
  • mama ma duże piersi dodatkowo naładowane pokarmem 
  • bolą sutki wskutek niewłaściwego przystawiania niemowlaka
  • niemowlakowi wyrzynają się ząbki.
Próbowałam karmić bez "kapturka", ale i ja i maluch denerwowaliśmy się, a przecież nie o to chodzi. Karmienie ma służyć wyciszeniu mamy i malucha.


Dlaczego postanowiłam karmić i nie poddaje się??

     Karmienie to wyjątkowy czas dla mnie i dla Frania.
  • Patrzymy sobie w oczy i odkrywamy piękno ich kolorów. W każdym momencie mogę powiedzieć dokładnie jak wyglądają oczy Frania.
  • Buduję więź emocjonalną na całe życie.  Mam nadzieję, że będzie odważy, pogodny i pewny siebie przez całe swoje życie.
  • wyposażam Go w ciała odpornościowe (przeciwciała)
  • nie muszę ze sobą nic zabierać podczas wyjść z domu, oprócz dziecka i kapturka!!
  • mogę Go nakarmić wszędzie i nie muszę szukać gniazdka elektrycznego, bo mam ciepłe mleczko na zawołanie
Jedyny minus jaki dostrzegam to niemożność wyjścia z domu na dłużej niż 3 godziny. Jednak i to da się załatwić, bo zawsze można ściągnąć pokarm i gotowe!! Jeszcze nie musiałam ;)

 Nie poddałam się i nie poddam. Jednak rozumiem mamy, które nie karmią. Myślę, że w dużej mierze zależy to od nastawienia do tematu, wparcia ze strony bliskich.
Ja bardzo chciałam karmić piersią, tak samo bardzo jak chciałam mieć drugie dziecko.

Do wszystkich przyszłych mam:
  1. Nie dajcie sobie wmówić, że macie bezwartościowy pokarm. Macie najlepszy jakiego wasze dziecko potrzebuje;
  2. Jeśli dziecko płacze to nie tylko z głodu. To bzdura, że mama nie ma pokarmu (oprócz początków i którejś doby po porodzie). Laktację wywołuje częste przystawianie do piersi. Wszystko da się przetrzymać ;)
  3. Widok ssącego pierś dzieciaka jest bezcenny. jego oczka robią się mdłe i zapadają jakby w trans. Mój Franio "odlatuje"
  4. Karmienie przez kapturek nie jest niczym złym. kapturek jest silikonowy, po karmieniu wystarczy go przepłukać pod bieżącą ciepła wodą i odłożyć do kolejnego karmienia. Goto wanie niszczy silikon.
  5. Potrzebujesz wsparcia, porady napisz na wszystkie pytania chętnie odpowiem. Wspólnie znajdziemy rozwiązanie.
JESTEM DUMNA, ŻE TYLE PRZETRWAŁAM I NIE PODDAŁAM SIĘ. 

7 komentarzy:

  1. dreszcz mnie przechodzi na sama mysl o malych dzieciach dobrze ze to za mna ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. J karmiłam synów po 2 lata. Wiecie dlaczego? Bo jestem leniwa ludzie ta walka po nocach z butelkami szok...
    Przy pierwszym wspierał mnie tylko mąż a przy 2 juz wszyscy.
    Całuje ciepło

    OdpowiedzUsuń
  3. To co piszesz, to jakbym widziała siebie z Kacprem, niestety u mnie skończyło sie niestety bez happy endu...W szpitalu spedzilismy prawie ponad 11 dni, moje dziecie mało ssało, słabo przybierało na wadze i spotkało nas to samo czyli dokarmianie butelką. Po powrocie do domu Twój scenariusz, czyli przystawianie, usypianie, i tak w kółko, zaczęłam sie załamywac , nie pomagało sćiąganie pokarmu, stres, zmęczenie i lekarze doprowadzili do tego, ze zaczęłam tracic pokarm, mimo herbatek, naparów, homeopatii. Powrót do pracy po macierzyńskim, zakończył moje marzenie o naturalnym karmieniu. Tobie gratuluję wytrwałości!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piumo podpisuję się rękami i nogami pod twoimi przemyśleniami- wszystkie są trafne i mądre.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! Trafiłam na Twój blog poprzez akcję "My kochamy mleko mamy" i jestem w szoku! Mój Franio(!) ma dwa miesiące i karmię go piersią przez kapturek i nie potrafimy go odstawić, bo mam za duże brodawki...ale bez tego nie karmiłabym w ogóle! Zaczęło się w szpitalu dzięki miłej położnej, która mi podsunęła taki pomysł - wcześniej nie wiedziałam, że mogę mieć tego typu problem a pielęgniarki od noworodków tylko krzywo patrzyły, że nie potrafię małego nakarmić i go dokarmiały...dopiero jak przy nawale mleka nałożyłam nakładkę to mały zaczął ssać jak opętany :P i tak już dwa miesiące...początki które opisujesz mieliśmy podobne, ale już się troszkę siebie nauczyliśmy...z każdym dniem jest coraz lepiej :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za tego posta :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. Miłego dnia!