piątek, 5 kwietnia 2013

przeczytałam i polecam





"Rów w którym płynie mętna rzeka
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:
na taką miłość nas skazali
taką przebodli nas ojczyzną"
     (Zbigniew Herbert)


Myślałam, że w tej książce znajdę opis dnia codziennego człowieka sławnego zmagającego się z chorobą nowotworową. Jak mile jestem zaskoczona, bo nie ma bólu, cierpienia, nie ma użalania się nad sobą i nie ma rozmemłania. Nawet w chorobie pan Stuhr "ma zapiętą kamizelkę" i nie biadoli, że dzisiaj źle się czuje, że włosy wypadły. Przeciwnie, pan Jerzy przyjął chorobę jako kolejne ważne doświadczenie w życiu, jako kolejne wyzwanie, jako coś co bezwarunkowo należy pokonać. "Tak sobie myślę" - książka pisana w czasie pokonywania choroby, a nie już po. Z całą pewnością inaczej się ją czyta kiedy zakończenie jest czytelnikowi znane i pozytywne. 
Aktor pokazuje nam, gdzie jest siła człowieka, skąd czerpie energię i co jest w życiu ważne. Ogromna siła to rodzina, tj. żona Basia, syn i córka i mająca pojawić się na świecie córka córki (Lenka). Dla Stuhra ważna jest również wiara, ale nie ta na pokaz, nie ta widoczna w każdą niedzielę w kościele, ta wiara, która jest w nim głęboko, wiara osobista. Za to cenię pana Jurka i za wiele innych zdań, które przeczytałam w książce. Za śmiałość wypowiedzi, za brak kłamstwa.
Pan Stuhr wytknął mi kilka braków czytelniczych, które postaram się nadrobić. To wstyd nie przeczytać Musseta "Spowiedź dziecięcia wieku" albo Conrada "Tajfun". 

Na koniec chciałam zaznaczyć, że książka nie należy do łatwych, bo pan Stuhr nawiązuje do aktualnych wydarzeń politycznych i kulturalnych, a ponadto nakreśla jakiś problem, który skłania do osobistych refleksji.
Jednak polecam i to bardzo.



4 komentarze:

  1. Od dawna na nią poluję.
    Twoja recenzja jeszcze bardziej zaostrzyła mi apetyt na Tą książkę

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie czytam ;) jestem też pod wrażeniem )
    a ja z biblioteki mam;) pozdrawiam Asieńko

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. Miłego dnia!