Szycie coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Maszyna coraz lepiej ze mną współpracuje i szyje tam, gdzie ja chcę żeby było prosto :)
Kiedy wzięłam do rąk Burdę dla dzieci 1/2011 i rozszyłam ją to pierwsza myśl była taka "porywam się z motyką na słońce". Najpierw rozłożyłam ten wielki płat z dziwnymi kreskami i liniami na podłodze, potem wyszukałam wykrój, który mnie interesował i rozmiar. Na forum szyjemy-po-godzinach przeczytałam jak skopiować to co mnie interesuje. Pędem do księgarni po pergamin, lotem błyskawicy do domu. na klęczkach przerysowałam, więc pokuta została odprawiona. Ciach, ciach nożyczkami i.... wycięłam wykrój z papieru. Płat z wykrojami został na podłodze z nadzieją, że ktoś (czyt. Mąż) zlituje się i złoży. Ja ruszyłam w stronę żelazka i dzianinki. Pięknie rozprasowałam, złożyłam jak wskazano w opisie. Mąż zlitował się i złożył płat i zabrał dzieci na spacer, co by uniknąć wszystkiego (błyskawice w oczach itd.)/.
Z drżeniem rąk poprzypinałam szpilkami wycięty wykrój na materiał i wycinałam (fachowo to się nazywa krojenie!). Nożyczki rzuciłam precz i z pasją zasiadłam do maszyny. Krok po kroczku pozszywałam tak jak należy (tak mi się wydaje). W książce "Proste i modne szycie" wyczytałam jakie potrzebuję ściągacze i ile. Przyszyłam, starając się najlepiej jak tylko mogłam. Mąż nadal nie wracał.
Pięknie powiesiłam na wieszaczku, kawka do kubka i odpoczywam (niby, że to od kilkunastu minut).
Franio jest zachwycony nową piżamką i już kilka razy była prana zanim doczekała się fotek.
I tak na jedną piżamkę pracował cały sztab ludzi (w kolejności):
1. Pan kurier, który kiedyś tam przytaszczył maszynę do szycia.
2. Pela, od której kupiłam dzianinkę, a potem dostałam ściągacze.
3. Pani w pasmanterii doradzająca jaką igłę do dzianin kupić (złamał trzy, aż wreszcie szyłam zwykłą), oraz sprzedała mi nici i gumkę.
4. Pan w archiwum Burdy, który przysłał mi Burdę 1/2011
5. Pani w księgarni, od której kupiłam pergamin.
6. Mąż, który usunął dzieci z tymczasowej pracowni krawieckiej.
7. Koleżanki z forum
8. Moja skromna osoba - dzieło moich Rodziców.
9. Franuś, bez którego szycie piżamki nie miałoby sensu.
Jeśli kogoś pominęłam przepraszam :)
I tak wyszła mi lista iście oscarowa!!!
A oto dzieło wielu ludzi dla jednego małego człowieczka:
Wkrótce opowieść o tunice dla małej Małgosi
No i wysiłkiem wieeelu rąk powstała taka oto cudna piżamka!!!!!
OdpowiedzUsuńŻeby mnie maszyna tak lubiła.... :(
Super piżamka:-)
OdpowiedzUsuńE no jestem pod wrażeniem!!! Widzę po piżamce, że obie z maszyna się wzajemnie lubicie :)) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚliczna pizamka! Do dzis pamietam jak 20-kilka lat temu Tata szyl nam pizamki z flaneli :). Marzy mi sie maszyna do szycia, może Mikołaj będzie w tym roku tak szczodry... Czekam na tuniczke Małgosi.
OdpowiedzUsuńPięknie wyszła Ci ta piżamka, maszyna to trafiony zakup.
OdpowiedzUsuńPiękna piżamka, podziwiam samozaparcie i tempo pracy, ciszę się, że książka też się przydała:)
OdpowiedzUsuńTeż mam zamiar cosik uszyć z Pelciowych dzianin ale nie mam overloka więc takiego cuda jak Twoje nie uszyję: