Córcia na chrzcie wystąpiła w bucikach, nad którymi mama straciła tyle nerwów, że musiała je uspokoić szydełkowaniem. Nawlekałam koraliki na drucik miedziany srebrny, potem dość chaotycznie szydełkowałam. Jak już miałam kilka takich sznurów koralików to zebrałam je razem. Dość chaotycznie skręciłam, dodałam zapięcia, zawinęłam, owinęłam i naszyjnik gotowy. Takim samym sposobem powstała bransoleta.
Nie wiem dlaczego, ale marzyłam o zielonej biżuterii i rudych włosach (moich, nie Małgoni).
Moje najmłodsze słoneczka z buziami niewiniątek:
i chłopaki z błyskami w oczach (zaraz będziemy coś broić, już mamy plan"
Jak nie kochać takich roześmianych oczu?
No nie da się nie kochać:) Ja tylko czasem pragnę godzinki ciszy:) Korale eleganckie podobnie jak butki.
OdpowiedzUsuńO tak! Tulić i kochać i rozpieszczać :) Butki wyszły ślicznie, sama swojego czasu przeszłam przez kilka par butków i podziwiam Cię za te butki! Wyszły ślicznie! A biżuteria... hmmm... strasznie mi się podoba! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnie da się nie kochać... i dobrze, bo miłości mnóstwo dzieciole potrzebują...
OdpowiedzUsuńśliczna biżuteria powstałą w ramach relaksu
Kochać i to bardzo!!!!!!!!!!!!!A buciczki przesliczne:)
OdpowiedzUsuńKorale oczywiscie też:)
OdpowiedzUsuń